top of page
  • Zdjęcie autoraMateusz "Kyrell" Patalan

Odpowiedź na artykuł Movies Room



Emocjonalny, przepełniony gniewem i ociekający jadem felieton ma rację bytu tylko wtedy, gdy autor jest rozemocjonowany, przepełniony gniewem i z natury plujący jadem.


A tak się akurat składa, że ja w sobie jadu mam niewiele.

Silne, negatywne emocje? - skąd.

Wkurzenie? - nie, co najwyżej lekka irytacja.


Piszę ten tekst tylko dlatego, że obiecałem że go napiszę.


Cała sprawa ma aż kilka dni, więc jest piekielnie stara jak na internetowe standardy. Niemniej liczę na to, że choć kilku rebeliantów przeczyta moje słowa.


W całej bulwersującej sprawie chodzi o to, że portal Movies Room opublikował artykuł pod wdzięcznym tytułem: „Top 20 – najgorsze filmowe sequele!”. Może i niezbyt ambitne, ale przecież HoloNet News to też żadna rozrywka dla intelektualistów, więc chyba nie mnie oceniać. Zresztą nie tutaj jest pies pogrzebany.


Sądzę, że wykonany przeze mnie screen wyjaśni dobitnie miejsce jego spoczynku. Psa w sensie. Nie screena.


Gdy przebrniemy przez dziewiętnaście pozycji „topki”, naszym oczom ukaże się niekwestionowany zwycięzca tego niechlubnego rankingu. Owszem, zgadliście, według redakcji Movies Room najgorszym w historii sequelem jest „Ostatni Jedi”.


Zrównywanie ósmego epizodu z gniotami pokroju „Dziedzica Maski” czy „Batmana i Robina” jest jak obelga skierowana w stronę reżysera, aktorów i wszystkich tych ludzi zaangażowanych w prace nad filmem. To także zwyczajnie głupie.


Oddajmy jednak głos autorowi:

Kiedy Disney kupił od George’a Lucasa wszelkie prawa do Star Wars, środowisko fanów sagi wyraźnie się podzieliło. Gdy już mogliśmy zobaczyć efekt prac Disneya w postaci Przebudzenia Mocy, fani podzielili się nawet bardziej. Zjednoczył ich dopiero… hejt na Ostatniego Jedi.

Interesujące. W ostatnim zdaniu nie było nawet słowa prawdy.

O ile mogę się jeszcze zgodzić z tym, że środowisko fanów zostało podzielone po premierze „Przebudzenia Mocy” (a tak właściwie podzieliło się jeszcze bardziej), to ostatnie słowa są już kompletnym absurdem. Zjednoczenie? Z moich obserwacji wynika, że było raczej na odwrót – fani podzielili się na dwa zwalczające się obozy: zwolenników i przeciwników ósmego epizodu.


Ciężko tu mówić o wspólnej fanowskiej krucjacie przeciwko temu filmowi, bo takowej nie było.


Zarzuty wobec tego filmu nadają się na osobny artykuł, ale do tych najważniejszych należy olanie historii nakreślonej w Przebudzeniu Mocy,

Bardzo ciekawi mnie, w jaki sposób epizod ósmy „olał” historie nakreśloną w epizodzie siódmym. Bo co? Bo rodzice Rey nie okazali się być nikim ważnym? Bo postać Snoke’a została zabita? Naprawdę sądzicie, że Disney pozwoliłby zarżnąć kurę znoszącą złote jaja? Goście z Lucasfilmu mają dokładne, spójne plany na całą trylogię, a reżyserowie kolejnych filmów, pomimo stosunkowo dużej autonomii, muszą się do nich stosować. Ogólne założenia fabularne zostały ustalone na długo zanim wyszedł siódmy epizod.


nadmierna poprawność polityczna,

Argument stworzony na zasadzie: kopiuj-wklej-cieszsięzmasakracjilewaka.

Za słownikiem PWN, poprawność polityczna to:


unikanie wypowiedzi lub działań, które mogłyby urazić jakąś mniejszość, np. etniczną, religijną lub seksualną

No i wytłumaczcie mi teraz jak ma być tego za dużo.


nieliczenie się z kanonem,

Wytłumaczcie mi proszę, w jaki sposób film, który jest podstawą tworzącą kanon Gwiezdnych Wojen ma być z nim niezgodny? Czy to nie jest tak jakby niewykonalne?


zbyt dużo humoru i twistów i, oczywiście, Leia-Superman.

Wyjątkowo mogę przychylić się do tego argumentu. Wiele osób wskazywało to jako wadę.


Zdaję sobie sprawę, że właśnie ten sequel na miejscu pierwszym może budzić spore kontrowersje, ale spójrzmy na szerszy obrazek. Gwiezdne Wojny to prawdopodobnie największa marka w Hollywood, której uniwersum składa się także z gier, seriali, książek czy komiksów, a jej baza fanów łączy w sobie dosłownie wszystkie pokolenia. Właśnie przez pryzmat tego oraz nieodwracalnych szkód, jakie wyrządził The Last Jedi tej sadze, „dzieło” Johnsona zajmuje niechlubne, pierwsze miejsce w rankingu najgorszych filmowych sequeli.

Naprawdę rozumiem, że „Ostatni Jedi” mógł się komuś nie spodobać. Ja sam widzę jego olbrzymie wady. Niemniej, nie były to ani najlepsze, ani najgorsze „Gwiezdne Wojny” w historii. Ot, lekko infantylna historia o walce dobra ze złem, z kilkoma mniejszymi lub większymi dziurami logicznymi – nic, czego już byśmy w tej sadze nie widzieli.


O jakich nieodwracalnych szkodach można tu w ogóle mówić? Czy przez to zdanie nie przebija się czasem paniczny strach, że reżyser odważył się stworzyć coś świeżego, na pohybel oczekiwaniom tej najbardziej fanatycznej grupy fanów?


Mówienie o tym, że „Star Wars” już się nie podniesie po premierze ósmego epizodu, jest tym bardziej absurdalne, że marka przetrwała nawet Prequele. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że jest niezniszczalna, skoro aż trzy – góra przeciętne – filmy nie były w stanie zabić zainteresowania „Gwiezdnymi Wojnami”.


A skoro już o Prequelach mowa… skoro w tym rankingu już musiały pojawić się „Gwiezdne Wojny”, to czemu nie, na przykład „Atak Klonów”? A nie, przepraszam, miały być sequele filmów udanych – niech więc będzie „Mroczne Widmo”. W sumie to pod ten wymóg można też podciągnąć „Powrót Jedi”, który sporo odstaje poziomem od epizodu piątego, a w dodatku jest mocno wtórny.


Mam takie wrażenie, że postawienie „Ostatniego Jedi” na pozycji pierwszej najgorszych sequeli wszechczasów jest oznaką osobistej niechęci autora do tego filmu. Niechęci, którą nawet jestem w stanie jakoś zrozumieć. Nie zrozumiem jednak tego, w jaki sposób można zignorować opinie krytyków, którzy (choć co fakt, nie do końca zgodnie) uznali „The Last Jedi” za film dobry lub przynajmniej przyzwoity.


Najgorsze opinie „Ostatni Jedi” zbierał wśród Prawdziwych Fanów. I wbrew pozorom, określenie „Prawdziwy Fan” nie jest określeniem pozytywnym.


Dodatkowo sprawdziłem i żaden film z pozycji od drugiej do dziesiątej nie ma więcej niż dwadzieścia procent pozytywnych recenzji od krytyków na Rotten Tomatoes. W przeciwieństwie do „Ostatniego Jedi”, który otrzymał ich dziewięćdziesiąt procent.


Miał być krótki tekst na góra dwa tysiące słów, a wyszło jak zwykle. W sensie sześć tysięcy słów.


Wzmiankowany artykuł jest dostępny pod tym adresem: https://moviesroom.pl/publicystyka/rankingi/top-20-najgorsze-filmowe-sequele/


Mateusz "Kyrell" Patalan

166 wyświetleń3 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page