top of page
  • Zdjęcie autoraMateusz "Kyrell" Patalan

Recenzja Kyrella - "Solo" [SPOILERY]



Szok! Niedowierzanie! Spiseg i sensacja! Kyrell jako pierwszy w Polsce publikuję recenzje „Solo”!


Ustalmy coś. To że od światowej premiery filmu minął miesiąc, nie znaczy jeszcze że się spóźniłem. To film wyszedł za wcześnie, zrozumiano?

A poza tym, to chciałem odczekać chwilę, aby sprawdzić czy film jest w stanie na siebie zarobić. Nie jest. I pewnie okaże się największą klapą finansową w historii „Gwiezdnych Wojen”.


Tym pięciu osobom, które zdecydowały się to przeczytać życzę miłego dnia, a poza tym to pozwólcie jeszcze, że streszczę wam całą moją recenzję już na początku: Film fajny, tylko kompletnie niepotrzebny. Pudelek już czeka, możecie iść.



Zacznijmy od pozytywów – wbrew powszechnej histerii, która wybuchła przed premierą, Alden Ehrenreich jako Han Solo wypadł świetnie. Jeżeli więc się czegokolwiek obawialiście, to mam dla was świetną wiadomość: możecie się już przestać obawiać. Jest lepiej niż świetnie.


Nie jest łatwo wcielić się w legendarną postać i nie zostać zjechanym na fali porównań z oryginalnym odtwórcą tej roli, w tym wypadku z Harrisonem Fordem. Facet bawi się swoją rolą, no i cóż, co tu dużo gadać – to jest po prostu młody Han Solo. Tyle.


Jednak jestem całkowicie pewien, że nawet ten wspaniały występ nie przekona setek lub i tysięcy (ich populacja podwaja się po każdym filmie, więc ciężko mi teraz o wiarygodne dane) „Prawdziwych Fanów” aka hejterów wszystkiego, co disneyowskie.



Od połowy filmu Aldenowi partneruję Donald Glover i tu również nie mamy na co narzekać. Jako Lando Carlissian wykazuję się niezwykła charyzmą, a wszystkie sceny z udziałem obu panów to bitwy o zainteresowanie widza. I – ponownie jak poprzednio – mogę po prostu stwierdzić, że zobaczyłem w Gloverze Lando.


Żeby jednak nie było tak dobrze – jeżeli miałbym w jakikolwiek sposób opisać grę aktorską Emili Clark, to użyłbym tego starego jak internet cytatu:

Tyle drewna to żaden cieśla w swoim życiu nie widział.

Qi’ra, nie dość że nieciekawa jako postać, jest też marnie zagrana, natomiast jej chemia z innymi bohaterami tej opowieści jest taka, że jej nie ma. Jeżeli natomiast chodzi o jej wątek miłosny z Hanem, to musimy w to na słowo uwierzyć, bo film nie daje nam ku temu żadnych przesłanek.



W filmie przewija się też postać Tomasa Becketta, który zmienia strony konfliktu dosyć często, ale chyba możemy uznać go za mentora Hana Solo. Tak jakby. Cieszę się, że mamy w „Gwiezdnych Wojnach” kolejną postać, która nie jest aż tak jednoznaczna. Beckett jest zaskakująco ludzki.


„Solo” ma poważny problem – nadmiernie rozdmuchany wątek miłosny. Spokojnie, to nie oznacza że on jakoś w tym filmie dominuję. Chodzi mi o to, że i tak jest go za dużo. Po prostu wkurza i nudzi. I jest potwornie słaby.



A jak jest z tym hołdem, który „Solo” miał oddać westernom?

Nie wiem. Nie znam się na westernach. Jakoś cenie sobie prawdę historyczną o Dzikim Zachodzie.


Powiem wam jednak, że twórcy dotrzymali swojej obietnicy i w filmie możemy wyraźnie dostrzec elementy „heist movie”. Czyli takiego filmu, w którym bohaterowie na coś napadają. No i w tym filmie mamy na przykład napad na pociąg.


Tak, na pociąg. W „Gwiezdnych Wojnach”.

#Co-sie-tu-odjaniepawlilo


Dobra, pomińmy te głupotę fabularną o którą wkurzałem się już przy drugim trailerze „Solo”. Nie wiem który geniusz w Lucasfilmie to wymyślił, pewnie nawet nie chcę wiedzieć, dla świętego spokoju uznajmy, że to ma sens.



No i kiedy już przestałem się na sali kinowej wkurzać o to, jak bardzo nie ma to sensu (nawet jak na standardy „Gwiezdnych Wojen”) to doceniłem kunszt tej sekwencji. Dobrze się to oglądało.


W kwestii fabuły nie mam filmowi czego zarzucić, no może poza wątkiem miłosnym, ale o tym mówiłem już wcześniej. Dostaliśmy dokładnie to, czego chcieliśmy – gangsterską opowieść o półświatku.


A skoro już o półświatku mowa – do uniwersum wprowadzono nowy surowiec zwany coaxium, który służy za paliwo do hipernapędu. Taki odpowiednik naszej ropy naftowej. I to właśnie ono jest niezwykle ważnym elementem fabuły „Solo”. A co ma wspólnego z półświatkiem? W istocie, za tym jakże cennym surowcem popyla nie tylko cały rzeczony półświatek, ale i wszyscy nasi bohaterowie, i z jeszcze z pół galaktyki zapewne.

Porównanie do ropy nie jest wcale takie bezzasadne, bo to jest więcej niż paliwo. To osobna waluta. Coś jak Bitcoiny.


Z drugiej jednak strony, podczas seansu ciągle towarzyszyło mi wrażenie, jak gdyby scenarzysta odhaczał kolejne punkty z listy: spotkanie Hana i Chewiego? Zaliczone. Słynna partyjka w sabacca? Jest. Trasa na Kessel? Proszę bardzo.


Nie oznacza to oczywiście, że „Solo” nie potrafi nas niczym zaskoczyć. Jest nawet wręcz przeciwnie. W sumie, to czego mam się spodziewać po filmie o przygodach młodego Hana Solo, jak nie przygód Hana Solo?



Kończąc, chciałbym wspomnieć o niezwykle smutnej i dosyć niesprawiedliwej rzeczy - „Solo” to film dobry, nie wybitny, nie okropny, ale po prostu dobry. Ale nie zarobi na siebie. Czemu? Bo nikt na niego nie czekał.


Sadzę, że ten film był kompletnie niepotrzebny. Nie lepiej było wydać książkę o przygodach młodego Hana? Niedzielni widzowie mogli by otrzymać inny spin-off, (który pewnie nawet przyniósłby zyski) a ciekawość fanów zostałaby zaspokojona.


Musimy bowiem wiedzieć, że fani, którzy „Gwiezdne Wojny” znają bardzo dobrze, stanowią jednak mniejszość na sali kinowej. Większość widzów przychodzi na te filmy, bo obejrzała już kiedyś poprzednie epizody, być może nawet dawno temu. I nie czuje jakiejś specjalnej potrzeby by wnikać w to, jak wyglądała młodość jednego z główniejszych bohaterów Oryginalnej Trylogii.


Serio. Niedzielny widz ma prawo czuć się zagubiony w tym gąszczu.


Post Scriptum

Jeżeli natomiast chodzi o cameo Maula, to patrz akapit wyżej.

Nie sądzę, żeby to był wstęp do sequela. Disney nie zwykł dokładać do interesu.


Post Scriptum pod Post Scriptum

Korelia wygląda naprawdę dobrze. Zapomniałem powiedzieć o tym w konkretnej recenzji, więc mówię teraz. Tylko trochę jej mało.

A poza tym, to nie kompletnie nie rozumiem ochów i achów Pawła. Żadne z tego arcydzieło.


Mateusz "Kyrell" Patalan

28 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page